Bądźmy szczerzy – w Polsce świadomość konsumencka na temat jakości różnych rodzajów żywności pozostawia dość dużo do życzenia. Na szczęście podejmuje się działania, które (nie tylko w Polsce) mają poprawić świadomość społeczeństwa w kwestii odżywiania. Jednym z nich jest Nutri-Score, czyli system dobrowolnego znakowania żywności przez producentów. Jego celem jest pokazanie konsumentom, jakie walory żywieniowe ma dany produkt.
W teorii Nutri-Score jest prostą skalą, która ma uzmysłowić, jak dany produkt wpłynie na zdrowie konsumenta. Jej zaletą jest bardzo duża przejrzystość, gdyż składa się z zaledwie kilku liter i odpowiadających im kolorów. Litera A oznaczona jest barwą ciemnozieloną, C jest żółte, a E – które jest ostatnią literą w tym ciągu – ma kolor intensywnej, ciemnej czerwieni. Od razu należy zaznaczyć, że oznaczenie nie zawsze pojawia się na opakowaniu, gdyż… nie jest obowiązkowe. Zwykle znajduje się z przodu produktu, a więc w miejscu, które dobrze widać
Jak to wygląda w praktyce? Otóż Nutri-Score to system polegający na punktowaniu poszczególnych składników w określony sposób. Dla przykładu białko, błonnik i warzywa, ale też cukry proste, tłuszcze nasycone i sód mają przypisaną do siebie punktację. Po zliczeniu wszystkich punktów można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa ocenić, czy określony produkt jest bezpieczny dla zdrowia. Po zliczeniu i odjęciu wszystkich punktów otrzymuje się określony wynik końcowy, który jest przypisany do koloru wchodzącego w skład Nutri Score (litery A,B,C,D,E). Co ciekawe, system ten jest stosowany od niedawna, bo od roku 2020. Ciekawostką jest fakt, że wciąż mało osób o nim wie z powodu źle przeprowadzonej kampanii reklamowej i informacyjnej. Bądźmy szczerzy – w tamtych latach głównym tematem roku była pandemia koronawirusa i mało kto zaprzątał sobie głowę oznaczeniami dietetycznymi na produktach spożywczych. A szkoda…
Czy ten system oznaczeń się sprawdza? W Polsce – biorąc pod uwagę statystyki – można powiedzieć, że sytuacja wygląda co najmniej średnio. Brak wspomnianej kampanii reklamowej sprawił, że wielu wytwórców albo nie wiedziało, albo po prostu nie chciało wiedzieć, że taki system został wdrożony. Bądźmy szczerzy – który z producentów żywności chciałby się pochwalić, że jego produkt jest w pewnym stopniu szkodliwy dla zdrowia? Nutri-Score w Polsce działa jedynie w przypadku największych marek, które dobrowolnie zgodziły się na jego wdrożenie. Wśród nich są m.in. Danone, Nestle, a także Carrefour, Auchan i Kaufland. Mówiąc wprost – istnieje duże prawdopodobieństwo, że wciąż jest spora grupa Polaków, która nawet nie wie o wdrożeniu tego systemu.
Jak ocenić system Nutri-Score? Jeśli chodzi o jego zalety, to z pewnością jedną z nich jest prostota i w miarę rzetelna informacja na temat produktu. Wystarczy chwila, by konsument sam ocenił, czy dany produkt spożywczy jest dla niego faktycznie bezpieczny. Poza tym ten prosty system oznaczeń bardzo przemawia do wyobraźni konsumenta, niejako nakłaniając go do wyboru korzystnych dla zdrowia pokarmów. Jest to mechanizm oparty na naukowych dowodach, a nie jedynie na mniej lub bardziej zawiłych procedurach i hasłach marketingowych. Nie można też zapominać, że dostępny w tym przypadku zbiór informacji jest bardzo przejrzysty i nie trzeba specjalistycznej wiedzy, aby go zweryfikować. Kolory pojawiające się w skali również mają swoje znaczenie. Zieleń – nawet bez weryfikacji wyniku – kojarzy się z czymś bezpiecznym dla otoczenia. Z kolei czerwień jest sama w sobie sygnałem ostrzegawczym dla konsumentów.
Czy takie podejście jest słuszne? Uczciwie trzeba przyznać, że nie zawsze się ono sprawdza. Intuicyjne podejście do kolorów może sprawić, że ludzie będą wybierać jedynie produkty kojarzące się ze zdrowiem. Tymczasem nie można zapominać, że takie składniki jak tłuszcze i cukry również są ważne dla zdrowia, choć naturalnie ich podaż powinna być mniejsza niż podaż substancji bezpiecznych dla zdrowia.
Jakie są wady systemu Nutri-Score? Oprócz prostoty i kupowania produktów niejako “na pamięć”, wadą tego rozwiązania jest brak możliwości oznaczenia niektórych ważnych dla zdrowia produktów spożywczych. Tak jest chociażby w przypadku owoców, na których umieszczenie papierowych i przylepnych etykiet jest co najmniej mocno problematyczne. Nie jest to oczywiście wada sensu stricte, ale pewne ograniczenie, którego niestety nie da się przeskoczyć.
Kolejną wadą systemu jest też niechęć producentów do informowania klientów o tym, że ich produkty są… niebezpieczne dla zdrowia. Trudno sobie wyobrazić, że producent np. pizzy mrożonej, będzie zachęcał do zakupu swojego produktu etykietą z ciemnoczerwonym lub czerwonym paskiem. Nie jest tajemnicą, że taka polityka mogłaby w dalszej perspektywie nie tylko doprowadzić do spadku sprzedaży, ale też do bankructwa danej firmy. A to z kolei oznacza utratę miejsc pracy i niezadowolenie społeczne, a więc czynniki, których nikt nie wziął pod uwagę.
Poza tym nie można zapominać, że system Nutri-Score nie jest do końca rzetelny, choć stworzono go wedle skądinąd słusznych założeń. Zgodnie z nim może się okazać, że np. oliwa z oliwek jest mniej korzystna dla organizmu, niż opakowanie wspomnianej pizzy mrożonej. Różnica ta wynika poniekąd z różnorodności obydwu składników diety. Pizza jest daniem, które jest bogate w różnego rodzaju warzywa i często owoce. Nie można tego samego powiedzieć o oliwie, która nie zawiera wielu różnych składników. A to oznacza, że jej punktacja jest po prostu niższa. Czy to oznacza, że zamiast dietetycznej i bogatej w składniki odżywcze oliwy, ludzie będą wybierać tuczącą pizzę? Na to pytanie trudno o jednoznaczną odpowiedź.
Kilka słów podsumowania
System Nutri-Score to ciekawe i z pewnością dające do myślenia rozwiązanie, które jednak nie powinno być jedynym, dostępnym źródłem wiedzy na temat dostępnych produktów dietetycznych. Nie można jednak zapominać, że dzięki niemu udało się rozpocząć pewną dyskusję na temat przyzwyczajeń żywieniowych Polaków.